wtorek, 16 lipca 2013

Niedziela w Szczawnie - Zdroju

   Na krótki spacer można wybrać się do położonego niedaleko Wałbrzycha Szczawna - Zdroju. Lubię tam jeździć, gdy nie za dużo jest wolnego czasu, albo zbyt zmęczeni jesteśmy, by wybrać się na wycieczki górskie. Można tam poczuć "sanatoryjno - wczasową" atmosferę, pospacerować po Parku Zdrojowym podziwiając wiosną rododendrony i azalie, a słotną jesienią podczas długich wieczorów wejść do herbaciarni Teatralna, usiąść przy małym stoliku koło okna przy zapalonej lampce, delektować się pięknymi przedmiotami i napić się jednej z wielu do wyboru herbat w dużym dzbanku, zjeść do tego szarlotkę na ciepło z lodami /lub bez/.
   Ale teraz jest lato, więc lepiej usiąść na powietrzu delektując się lodami, a nawet posłuchać koncertu muzyki poważnej. Dla bardziej aktywnych wejście na Wzgórze Giedymina. Dobry pomysł na szybkie zrelaksowanie się.
 
 





A tu Dworzysko, które pamiętam z zimowego kuligu, z saniami i naszymi sankami doczepianymi w długim sznurze. Teraz hotel w stylu tyrolskim, a także restauracja pozamykane...


piątek, 12 lipca 2013

Trzydniowy maraton wycieczkowy

   Kiedy za oknem świeci słońce, czuć zapach lata i w nosie kręci od woni łąkowych kwiatów, trzeba zostawić wszystko i zagłębić się w tę zieleń. Pięknym miejscem na spacery i na odpoczynek na świeżym powietrzu jest wtedy Zagórze. Średniowieczny zamek górujący nad okolicznymi wzgórzami, okraszony legendami opowiadanymi przez przewodnika i rozbudzający wyobraźnię na temat, jak to kiedyś rycerze wspinali się do tej warowni, jak wyglądało życie w zamku z kamienia. Ja właściwie wchodzę do zamku po to,by zachwycać się widokiem z wieży zamkowej/poniżej/. To tak, jakby spoglądać na Przełom Dunajca - kolejne wzgórza, między którymi wije się Bystrzyca  z utworzonym jeszcze przez Niemców sztucznym Jeziorem Bystrzyckim na terenie osady Dolina Śląska. Most widoczny w dole jest w remoncie. Gdy będzie otwarty, spacerkiem będzie można obejść jezioro aż do tamy i powrotem. Dowiedzieliśmy się, że gmina Walim, która przejęła zamek otrzymała sporą sumę z unijnych pieniędzy i stąd wiele planów konserwacyjnych już zostało wdrożonych. Również zmiany na lepsze widać u podnóża zamku, nad jeziorem, gdzie stoi gotowy już statek i trwają prace remontowe domków w lesie oraz słynnej restauracji Wodniak. Będzie ciekawie..


 



 

   Kolejny dzień - poniedziałek i znowu piękna pogoda. Idąc tym samym tropem postanawiamy poznać od podszewki kolejny zamek, który odwiedzamy często, aczkolwiek z przewodnikiem okazji jak dotąd nie miałyśmy. Zamek Książ koło Wałbrzycha. Ale by do niego dotrzeć nie trzeba wybierać się wprost na parking, lecz przejść się pięknym parkiem książańskim wchodząc przez urokliwą Bramę Lwów już ze Świebodzic. Bilet na zamek ze zwiedzaniem wszystkich jego okazałości okazał się być dość drogim /37 zł/, więc "plądrowałyśmy " go przez kilka ładnych godzin. Mnie najbardziej zawsze zachwyca Sala Maksymiliana, w której odbywały się arystokratyczne bale z Pokojami Białym i Zielonym w sąsiedztwie. Właśnie natrafiłyśmy na piękną parę młodą szykującą się do zdjęć. Z opowieści Pani z ochrony dowiedziałyśmy się, że wesele było eleganckie, arystokratyczne /jedyne 100 tysięcy zł/ gdzie z listy gości można było wyczytać, że bawiły tu osoby z francuskiej i polskiej arystokracji. Mnie urzekła suknia Pani Młodej - prosta, gustowna i bardzo elegancka - śliczna wysoka dziewczyna z Wrocławia oraz przystojny Francuz. Niech żyją 100 lat.
   Plądrowanie zamku to też piękne fotografie z czasów, gdy mieszkała w nim właścicielka księżna Daisy, ale przede wszystkim najwyższe i najniższe miejsce. Wieża zamkowa z widokiem na okolicę i podziemne tunele, których przeznaczenie w czasach wojny do dziś nie jest znane. Do tego piękne tarasy /magnat Michorowski w filmie "Trędowata" tam przechadzał się po swoich włościach/ , urokliwe kamienne balkony oraz gotycka winiarnia z grubymi ścianami z kamienia i krzyżowym sklepieniem /tak mi się wydaje/, z bardzo miłą atmosferą, gdzie Pani doradza, jakie wino wziąć do opiekanych pysznych pierogów ruskich:) Ta część zamku - najstarsza, gotycka jest najbardziej fascynująca.






































   Wtorek i znowu słońce. Nie wypadało zostać w domu. Okrężną drogą przez Wałbrzych, zresztą bardzo ciekawą /przez Jedlinę Zdrój, Jugowice, pomiędzy zielonymi wzniesieniami/ udałyśmy się do Walimia. Ponieważ tylko do tej miejscowości dojeżdżał bus, stąd należało rozpocząć wędrówkę w Góry Sowie. A więc droga przez długą miejscowość Rzeczka, która dobrze znana jest narciarzom /notabene tam byliśmy na nartach tylko raz - może stoki za strome, może śniegu za mało, może niezbyt dobrze przygotowane.../.
   Trasa piękna, malownicza, sunąca między wzniesieniami, z widokiem na pensjonaty, urocze drewniane domki, pod koniec, przed Przełęczą Sokolą dosyć stroma. I wtedy zaczyna się główne podejście na Wielką Sowę, w weekendy mocno oblegane jako jedno z najkrótszych wejść, w tygodniu spokojne. Najpierw ostro pod górę do schroniska Orzeł, a stamtąd już tylko 140m wysokości bezwzględnej w górę i jest szczyt. Ale najpierw koniecznie należy zatrzymać się w schronisku - urokliwym, z charakterem, spojrzeć już na Kotlinę Kłodzką i podelektować się zupą gulaszową. Szlak na Wielką Sowę to droga przez świerkowe i bukowe lasy. Teraz są zielone, świeże przyrosty na iglakach, zapach igliwia w powietrzu. Na szczycie odremontowana wieża z widokiem na kotlinę. Ja zawsze wypatruję swojego domku w dole na równinach, z którego mam widok na Sowę.
   I jeszcze droga powrotna, aż do przystanku w Rzeczce. Kolejny piękny dzień...